środa, 17 sierpnia 2011

Obrazki zza płotu...

Trzeba przecież kochać coś, by żyć
Mieć gdzieś jakiś własny
ląd
Choćby o te dziesięć godzin stąd…
Ja mam to szczęcie, że moje lądy są odrobinę bliżej i jest ich co najmniej dwa :O)
Mam takie miejsce, gdzie panuje atmosfera wręcz sielankowego spokoju, życzliwości i pozytywnych emocji, które w magiczny sposób ładują baterie i przywracają chęć do życia.
Pewnie myślicie, że to niemożliwe. A jednak.
Znalazłam się tam kiedyś przez zupełny przypadek, dzięki cudownej osobie, która pokazała mi tajemniczy urok miejsc, ludzi i ich niezwykłych, codziennych historii. Osoba ta podarowała mi kawałek własnego lądu i pozwoliła mi zachować go nie „na potrzymać”, ale „na trochę dłużej”.














A ja złapałam podarunek i trzymam z całych sił, by go zachować „na zawsze” :O)

2 komentarze:

  1. Siostra, bajeczka normalnie... Zdjęcia cudne, a miejsce potwierdzam - zaczarowane.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie też bardzo się podoba to miejsce, i ten wpis, i te zdjęcia... :)

    OdpowiedzUsuń