poniedziałek, 19 września 2011

Kiedy minęło lato?

Od kilku dni atakują mnie informacje o jesiennej depresji i cudownych na nią lekarstwach: czekoladzie, perfumach, masażach.
To okropne, że depresja również stała się towarem, a przynajmniej napędem sprzedaży, a reklama równoprawnym zwiastunem jesieni, jak pierwszy złoty liść.
W tej sytuacji nie pozostaje nic innego, jak spędzić kilka miłych chwil nad Wisłą i bez większej refleksji popatrzeć na upływającą wodę.
W końcu to ostatni weekend lata, mojego piątego lata w Warszawie.

 




P.S. Dla Ani, która dzielnie znosi moją obecność i nieobecność zarazem…

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Sztuczydło

Przy ulicy Wusi Dajie w Pekinie można znaleźć miejsce, w którym współcześni artyści próbują swoich sił. Jest to Chińskie Muzeum Stuk Pięknych. Szukając bliższych informacji na jego temat, bardzo się zdziwiłam, bo niestety nie znalazłam ich zbyt wiele.
Niemniej interesujące jest to, co Chińczycy uważają za Sztukę Piękną.
Muzeum przede wszystkim gromadziło obrazy. Obrazy, które z mocnym akcentem i niejednokrotnie bardzo bezpośrednio, mówiły o teraźniejszości. Wielka koparka na placu budowy – to w końcu współczesny Pekin (nawet mapy miasta wydawane są na dany rok), nastolatki na podwórku, zwłoki po gwałcie, martwa natura z porozrzucanymi puszkami…
W zasadzie było to interesujące, przedstawiało nasze DZISIAJ, ale w bardzo smutny sposób.
Dalekie to było od obrazów, które dotąd kojarzyłam z Chinami – tymi subtelnymi, malowanymi pędzelkami na jedwabiu.
Muzeum nie chciało ode mnie pieniędzy za wstęp, ale musiałam pokazać paszport. Nie był to jednak akt nietolerancji wobec turystów, gdyż Chińczycy również byli zobowiązani do okazania dokumentów tożsamości.
No cóż, duch Mao wciąż czuwa, ale gust mu się zmienił ;O)





poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Co to znaczy rodzina?

CHINY – część 2

Sprawa małżeństw w Chinach to również ciekawostka odmienna kulturowo.
Składa się na to wiele elementów:  wychowanie, sytuacja polityczna, tradycja.
Bigamia w kulturze chińskiej nie jest niczym obcym. Dopiero w roku 2003 wprowadzono zmiany prawne, które ostatecznie zabraniały posiadania oficjalnej konkubiny.
Powodem tego nie była jednak tzw. moralność, a jedynie nadmierny przyrost naturalny.
Obecnie młodzi ludzie zawierają małżeństwa raczej późno. I tu również nie ma miejsca na romantyczne uniesienia. Jest to czysta kalkulacja, zarówno po stronie nowożeńców (dobierają partnera adekwatnie do swojego własnego statusu społecznego), jak i rodziców (ci starają się mieć wpływ na wybór współmałżonka swojego dziecka, bo od tego zależy ich spokojna starość).
Model wychowawczy również jest daleki od tzw. bezstresowego. Miłość rodziców polega raczej na bezkompromisowych wymaganiach. Dziecko powinno być lepsze od rówieśników pod każdym względem. I za ten nieustający przymus oraz przywilej istnienia, dziecko powinno być dozgonnie wdzięczne oraz okazywać bezgraniczną uległość, zwaną szacunkiem. Jednocześnie bez względu na wszystko, dzieci są zobowiązane zapewnić rodzicom godziwą starość, opiekując się nimi osobiście. Stąd tak ważny jest dla rodziców wybór odpowiedniego współmałżonka dla swojej pociechy… ;O)

Na terenie Świątyni Nieba udało mi się trafić na sesję fotograficzną prawdopodobnie do jakiegoś magazynu.  Gdy ta śliczna modelka się odwróciła, okazało się, że suknia trzyma się jedynie na agrafkach i na stopach ma klapeczki-japonki ;O)






niedziela, 21 sierpnia 2011

Może trochę o komunikacji…

Dotychczas słowo „komunikacja” nie było dla mnie żadnym szczególnym słowem. Pomimo, że tak naprawdę stosuje się go w wielu dziedzinach życia. Komunikacja werbalna, komunikacja niewerbalna, komunikacja jako transport, kanały komunikacji . Tak można wymieniać prawie w nieskończoność.
W tym miesiącu wszystko się zmieniło. Od komunikacji uzależniło się moje życie i to od każdej z wyżej wymienionych i niewymienionych :O)

CHINY – część 1
Komunikacja werbalna
Trudna, ale nie niemożliwa. 95% ludzi na mojej drodze władało biegle jedynie językiem chińskim w różnych odmianach – umiejętność dla mnie nieosiągalna. Trudność polegała na tym, że nie władali żadnym innym językiem. Zaleta tej sytuacji – body language opanowany do perfekcji i poczucie kompletnego szczęścia po załatwieniu jakiejkolwiek sprawy.

Komunikacja uliczna (drogowa)
Trudne, ale nie niemożliwe. Prawo drogowe można określić treściwym – no rules. Jedyna zasada – bądź czujny na przejściu dla pieszych i przetrwaj. Należy się przygotować, że dźwięk klaksonu to sygnał nieprzerwany w godzinach 6.00 – 23.00.

Komunikacja kolejowa/metro (Pekin i okolice)
Mistrzostwo świata. Pociągi osiągające prędkość 330 km/h, klimatyzowane z muzyczką relaksacyjną. Pewnie nie wszystkie pociągi w Chinach tak wyglądają, ale istnieją i nie są niczym wyjątkowym. Metro – 8 lini… to nie wymaga komentarza ;O)

Komunikacja międzyludzka
Głównie wspierana przez iphone’y – nie zawsze te z prawdziwy logo.
Jednak jest coś jeszcze – ludzie chcą ze sobą przebywać, rozmawiać i są sobą szczerze  zainteresowani. I to nie tylko egzotycznymi Europejczykami. To jest naprawdę niesamowite.

W Pekinie w małej uliczce, której nie ma na mapie, ale łączy ulicę Golou Xidajie i Shishahai Bar Street znajduje się malutki sklepik. Można w nim kupić różne dziwne rzeczy, np. zeszyty do nauki znaków chińskich, papierowe ramki na zdjęcia, pocztówki i rożne inne cuda, których przeznaczenia się nie domyśliłam, a niestety nikt z obsługi nie potrafił wytłumaczyć niczego w innym języku niż chiński. Ciekawostką tego miejsca jest, że za 2 juany możesz zostawić na ścianie wiadomość do ... kogokolwiek :O) Nie sądzę, aby adresat dowiedział się o wiadomości – a przynajmniej marne są na to szanse, ale miejsce dzięki temu staje się magiczne.
Ja też zostawiłam tam wiadomość… mam nadzieję, że uda Wam się tam trafić i ją przeczytać :O)






środa, 17 sierpnia 2011

Obrazki zza płotu...

Trzeba przecież kochać coś, by żyć
Mieć gdzieś jakiś własny
ląd
Choćby o te dziesięć godzin stąd…
Ja mam to szczęcie, że moje lądy są odrobinę bliżej i jest ich co najmniej dwa :O)
Mam takie miejsce, gdzie panuje atmosfera wręcz sielankowego spokoju, życzliwości i pozytywnych emocji, które w magiczny sposób ładują baterie i przywracają chęć do życia.
Pewnie myślicie, że to niemożliwe. A jednak.
Znalazłam się tam kiedyś przez zupełny przypadek, dzięki cudownej osobie, która pokazała mi tajemniczy urok miejsc, ludzi i ich niezwykłych, codziennych historii. Osoba ta podarowała mi kawałek własnego lądu i pozwoliła mi zachować go nie „na potrzymać”, ale „na trochę dłużej”.














A ja złapałam podarunek i trzymam z całych sił, by go zachować „na zawsze” :O)

niedziela, 31 lipca 2011

Fabryka czystej wody

W drugiej połowie XIX wieku przeciwnicy budowy sieci kanalizacyjno-wodociągowej w Warszawie dowodzili, że jej powstanie spowoduje katastrofę - pozbawi okoliczne grunty naturalnych nawozów. Wrogowie kanalizacji byli dobrze zorganizowani i mieli możnych protektorów

Tak mniej więcej zaczyna się historia warszawskich filtrów – „fabryki czystej wody”. 

Czyż to nie dziwne, że tak korzystna dla wszystkich inicjatywa została już na wstępie zanegowana?
Po krótkiej chwili zastanowienia stwierdzam – może niesłusznie… oby – że taka po prostu jest ludzka natura, która zmusza nas do krytyki wszystkiego, co nie jest naszym sukcesem.

Jednak bez wątpienia, ta inwestycja była sukcesem. A w chwili obecnej, jest również ponad 100-letnią, intrygującą i mrożącą krew w żyłach historią :O)
Warto się w nią zanurzyć ;O)






czwartek, 21 lipca 2011

Konfrontacja wizji ze smutną rzeczywistością

Bardzo lubię duże miasta.
Duże, to znaczy takie, w których można się zgubić i poczuć równie samotnie, jak na zupełnym odludziu.
Wokół gwar ludzi rozmawiających w różnych językach niczym na targu u stóp Wieży Babel :O)
A Wieża Babel zbudowana ze szkła i stali.
Tyle, że jak już znalazłam wieżę i to nawet nie jedną – przeżyłam kompletne rozczarowanie ogromną pustką jaką zieją :O)


Z olbrzymiej masy płynnej wyciąga się gotowe belki, tafle, kliny, zworniki, odlane, a raczej ulane według danego architektonicznego planu. Cały szklany parterowy dom, ze ścianami ściśle dopasowanymi z belek, które się składa na wieniec, a spaja w ciągu godziny,
z podłogą, sufitem i dachem z tafel – oddaje nabywcy gotowe. ... Gorąca woda w zimie idzie dokoła ścian, wewnątrz belek, obiegając każdy pokój. Pod sufitem pracują szklane wentylatory normujące pożądane ciepło i wprowadzające do wnętrza zawsze świeże powietrze. ... Tymi samymi wewnętrznymi rurami idzie w lecie woda zimna obiegająca każdy pokój. Woda ochładza ściany(... Tąż wodą zmywa się stale szklane podłogi ...

Przedwiośnie, Stefan Żeromski







niedziela, 17 lipca 2011

20 minut przerwy

W przerwie na kawę z aparatem, bo nigdy nie wiadomo co się wydarzy – a jak się już coś wydarzy, to może trudno będzie to opisać, a może opis uświadomi tylko, że to co się wydarzyło to wielkie NIC.
A jeżeli to nawet wielkie NIC…
…to i tak jest to mile spędzone 20 minut przy kawie… z mlekiem oczywiście,
no i przy miejskiej fontannie w towarzystwie aparatu ;O)

Prawie wszystko można powiedzieć za pomocą obrazu i dźwięku, prawie nic za pomocą słów.






czwartek, 30 czerwca 2011

Sao Joao!

Uwielbiam, gdy los wrzuca mnie niespodziewanie w centrum wydarzeń.
Ta ekscytująca chwila, gdy zbiera się myśli, by móc odnaleźć się w sytuacji… bezcenna.
W poprzedni czwartek miałam okazję, by znów tego doświadczyć – tym razem było to dosłowne uderzenie młotkiem w głowę :O)
Prawda, że zabawne ;O)

Na szczęście młotek nie był przesadnie twardy i do tego kokieteryjnie popiskiwał.
Na tyle intrygująco, że sama stałam się szczęśliwą właścicielką biało-niebieskiego młoteczka, którym obiłam kilka setek głów grzesznych mieszkańców i zwiedzających bajeczne miasto Porto. I to wszystko w zbożnym celu, bo „na szczęście”.

XII-wieczna tradycja dotyczy obchodów święta Świętego Jana patrona miasta Porto.
To najważniejsze i najradośniejsze święto  w tym mieście.
Ludzie przenoszą swe życie na ulice, grillują zieloną paprykę i sardynki, ozdabiają stoły miejscową odmianą bazylii, zwanej manjericao a przy okazji wzajemnie uderzają się gumowymi młotkami w głowę – oczywiście w wielkim uproszczeniu :O)
Przed laty było subtelniej i chyba bardziej romantycznie, bo z opowieści tubylców wynika, że rytuał związany jest z uderzaniem w głowę grzeszników puchatym kwiatem czosnku.

No cóż czasy się zmieniły, wymiar kary również :O)
Ból głowy pozostaje ;O)









poniedziałek, 13 czerwca 2011

Tolerancja Made In Poland

Przy okazji kolejnej Parady Równości do znudzenia powtarzano pytanie:
 Czy my Polacy jesteśmy tolerancyjni?
Do znudzenia padała również odpowiedź, że w ogóle to i owszem, a w szczególe?
… a w szczególe tak jak zwykle, czyli kiepsko.
O co tak naprawdę chodzi?
Decydując się na udział w tym wydarzeniu, moim celem było zrobienie kilku zdjęć i próba przetestowania na własnej skórze prawdziwości mitów towarzyszących tego typu imprezom.
Przygoda rozpoczęła się już po kliknięciu na „F” potwierdzenia „wezmę udział” :O)
Kilkoro znajomych natychmiast zadało mi pytanie To Ty się wybierasz??? A dlaczego?
Przychodząc pod budynek sejmowy pierwsza grupa, na którą się natknęłam  to tzw. Narodowościowcy otoczeni ciasnym łańcuszkiem policji. Na pierwszy rzut oka wyglądali groźnie, ale po paru minutach trochę zabrakło im ducha walki. W trakcie pojawiły się jeszcze kontrmanifestacje, ale tam z kolei reprezentacje były tak nieliczne, że w zasadzie dodawały jedynie kolorytu całej imprezie. No cóż, może to właśnie dowód na to, że Polaków już tak nie drażni „inność”…
Sama nie jestem zwolennikiem wyrażania poglądów, czy obnoszenia się ze swoją seksualnością na ulicach, ale wydaje się, że Parady Równości to już nie do końca manifestacje poglądów. To już raczej tęczowe wydarzenia, które na stałe zawitały w kalendarzu imprez wielu stolic europejskich i od czasu do czasu przypominają nam, że żyjemy w zróżnicowanym społeczeństwie.
I w zasadzie nie widzę w tym nic złego.
Może nie pod wszystkimi Postulatami Parady Równości złożyłabym swój podpis, ale w końcu tolerancja nie polega na 100-procentowej akceptacji cudzych poglądów, a jedynie na ich poszanowaniu pomimo naszych przekonań.
I jeszcze co do różnicowania ludzi…
Idąc za parą chłopaków trzymających się za ręce przez przypadek usłyszałam ich krótką wymianę uwag na temat Parady: Wiesz, w ubiegłym roku było trochę lepiej, bo było więcej gejów, a w tym roku w większości są lesbijki…
Cóż, trudno dogodzić wszystkim ;O)








A ja by urozmaicić ten świat dalej pozostanę Księżniczką ;O)